czwartek, 19 stycznia 2012

Jak załatwić sobie ponownie brak czasu?

Gdy mogłam już zakończyć pracę "od do" i być sobie sama sterem, żeglarzem, okrętem, zrobiło się fajnie. Zaczęłam wreszcie mieć czas i czuć, że wszystko mogę (nic nie muszę:)). Mogę spać, mogę wstać, mogę jeść, mogę pić, mogę czytać, malować (No, to przesada, bo moje dokonania w dziedzinie malarstwa skończyły się wraz z lekcjami plastyki w szkole, a szczytowym osiągnięciem było namalowanie domów w perspektywie.), oglądać seriale albo ambitne filmy, biegać po internecie albo po polach.
Gdy już pośród tych rozlicznych, a miłych zajęć umiejscowiłam też miłe dorabianie na te zajęcia i jako tako wszystko uporządkowałam, żeby życie domowe nie ucierpiało zanadto, pojawiła się fotografia. Początkowo wyglądało to bardzo niewinnie: trzydniowe warsztaty i jednorazowy wydatek na sprzęt - jak na amatorski całkiem fajny - Canon 450D bez obiektywu. Kitowy obiektyw podarował syn, któremu taki kit na nic:)) To jeszcze nie zapowiadało nadchodzącej burzy. Warsztaty sympatyczne, towarzyszki focenia cudowne, miejsce magiczne - agroturystyka Asi Piksy w Teologu (buridan.las.pl).










Spokój i luz... do czasu.

Niebacznie (!) wpuściłam do grona znajomych na facebooku Hanię Modrzejewską. Wtedy się zaczęło. Przez nią nawiązałam kontakt z Fabryką Fotografii (Stefana Olszaka) - też jest na facebooku. Okazało się, że FF stanowią ludzie, którzy lubią robić zdjęcia i lubią spotykać się razem - na warsztatach, pogaduchach i plenerach. Zapisałam się z prawdziwą radością. Pojęcia nie miałam, że właśnie podpisałam cyrograf na własny czas:)). Jak nie warsztat, to plener, jak nie plener, to spotkanie, a jak już nic z tych rzeczy, to obróbka cyfrowa fotek i kolejne domowe próby zdjęciowe.







No, i cóż, okazało się, że to był właśnie sposób załatwienia sobie ponownie braku czasu, który to brak był powodem, że przestałam pracować "od do".

Ps.
Fotografia wepchnęła się nie tylko w moje życie, w życie mojego męża też i nie zapytała nawet o zgodę.
Ostatni dialog małżeński:
- Pojedziemy na narty w niedzielę?
- Oczywiście... Chyba, że będzie plener.

I żeby było jasne: każdemu życzę takiego braku czasu:)))

2 komentarze:

  1. Aż zazdroszczę takiego braku czasu. Też bym tak chciała. Niestety, jeszcze muszę 8 lat od-do a nawet dłużej, a wówczas będe po 60. Mam nadzieję, że nie bedzie za późno na zachwyt światem z nowej perspektywy i pozwolą mi na to osłabione komputerowym ekranem oczy i zastałe stawy kolanowe - od niezliczonych godzin ciągle przed tym samym komputerem. Masz jednak rację, że wiele zależy od nastawienia do życia. Więc jeszcze tylko 8 lat i wreszcie odżyję:)
    Pozdrawiam
    Aśka Łowicz

    OdpowiedzUsuń
  2. I mnie marzy się taki brak czasu... ;) Chociaż właściwie - nigdzie nie ruszam się bez aparatu. I powiem nieskromnie, że gdyby nie ja, imprezy rodzinnie odeszłyby w zapomnienie po jakimś czasie przez brak pamiątek po nich. Aż żałuję, że nie będę mogła popstrykać na własnym weselu. Mam jednak ogromną nadzieję, że ten obowiązek przejmie wówczas, wspomniany już wcześniej Stefan ;)
    A jak kupię sobie nowy sprzęt, na który już poluję i w końcu będę mogła odetchnąć na moich kochanych (!) studiach, to - mam nadzieję - dołączę do Was. Oby mi się udało...!

    OdpowiedzUsuń