Dwa lata temu, w nieczęstym przypływie chęci do racjonalnego oszczędzania małych kwot (na dużych nie miałam okazji tego sprawdzić) zrezygnowałam z usług TPSA i przeniosłam się do Netii. Samo scalenie konta obu usług (internetu i telefonu) trwało kilka miesięcy, ale nic to, dzielnie przetrwałam. Przez rok był spokój. Aż tu nagle, zupełnie bez zapowiedzi, 10 stycznia o godz. 11.00 trzask, prask i... po internecie. Wi-fi owszem mam, ale połączyć mogę się jedynie z modemem, bo modem dalej połączenia z internetem nie ma.
Dzwonię więc na infolinię. Po wysłuchaniu reklamy i jak w totolotku wybraniu kolejnych szczęśliwych numerów oraz po wysłuchaniu "Informujemy, że w trosce o coraz lepszą jakość usług, rozmowy mogą być nagrywane" łączę się z konsultantem. Konsultant radzi mi skonfigurować na nowo modem. Do licha, znam się na programach, ale administratorem nawet własnej sieci nigdy nie byłam, więc propozycja wprawia mnie w konsternację. Jako osoba pełna optymizmu postanawiam przeczekać. Myślę: "Może to coś u nich" i usiłuję zająć się czymś, co nie wymaga łączenia się z internetem. Łatwe to nie jest, bo nawet obiad wydał mi się niemożliwy do zrobienia bez przepisu z internetu, mimo że zwykle radzę sobie bez tego.
O 13.00 nie wytrzymuję, dzwonię do znajomego informatyka, który uspokaja, że internetu nie ma cała wieś. Ok, czekam. O 17.00 przychodzi znajomy informatyk, bo cala wieś już ma internet, a ja nie. Niestety, próba ponownego skonfigurowania modemu nie przynosi rezultatu. Dzwonię do Netii i oficjalnie zgłaszam awarię. Zalecają cierpliwość i tłumaczą, że mają na naprawę 24 godziny i każą czekać. Czekam. Nic się nie dzieje... Rano przychodzi sms, a z nim nadzieja: moje zgłoszenie jest weryfikowane! Czekam. Nic się nie dzieje. Koło południa dzwonię jeszcze raz. Reklama, totolotek, ostrzeżenie o nagrywaniu rozmowy i konsultant. Pisze notkę do techników. Późnym popołudniem dzwonię po raz chyba piąty. Reklama, totolotek, ostrzeżenie o nagrywaniu rozmowy i konsultant. Pisze notkę do techników. Rozmowy od 6. do 12. prowadzone czwartku do soboty wyglądają podobnie: reklama, totolotek, ostrzeżenie o nagrywaniu rozmowy i konsultant pisze notkę do techników. Czekam, nic się nie dzieje.
Romowa 13. w sobotę nieco się różni. Dostaję obietnicę, że przyjedzie technik do mnie. Obietnica zostaje dotrzymana: technik przyjeżdża. Stwierdza, że łącza po stronie TPSA są w porządku, a błąd jest po stronie Netii. (Nawiasem mówiąc, technik ma pecha - przed naszym domem służbowy samochód odmawia posłuszeństwa.) Dzwonię szybko (po raz 14.00) do Netii, żeby poinformować, żeby coś zrobili u siebie, bo TPSA jest ok. Facet z infolinii mówi, że to nie jest pewne i dodaje do rozmowy nowy element. Pyta mnie, czy jestem zainteresowana internetem mobilnym z ich firmy. Nie mogę uwierzyć w to, co słyszę!!! Do internetu stacjonarnego, którego nie mam, proponuje mi do "niemania" internet mobilny. Super. Dodam tylko, że telefony od 15. do 18. nie przyniosły rozwiązania. Za to w jednej z tych rozmów znów pojawia się propozycja internetu mobilnego.
Już wiem, że kolejne telefony nie pomogą. Pomogły za to wpisy na facebooku - zrobiłam je w poniedziałek, po tygodniu od utraty połączenia z netem!!! Od razu zainteresowały się dwie osoby w Netii. Nadszedł wreszcie dzień 8. - WIELKI WTOREK. Godzina 13.00 WIELKI SMS - Wpisz takie-i-takie hasło. Miłego korzystania z internetu. Stał się cud, mogłam napisać na facebooku: MAM INTERNET!
Ps.
Po dwóch dniach zadzwonił ktoś z Netii, żeby zapytać, czy wszystko jest ok. Powiedziałam, że u mnie tak, ale inni, którzy w naszym regionie korzystają z Netii, jeszcze nie mogą korzystać z połączenia z internetem. To, jak się okazało, nie było jednak przedmiotem zainteresowania tego rozmówcy:))) Niestety, umowę z Netią muszę mieć jeszcze do sierpnia. A potem nawet nie separacja, od razu rozwód.
Jak widać, Netia wie jak skutecznie zniechęcić do siebie klienta ;) U nas działa dostawca lokalny, który (odpukać!) jest tak zaangażowany w to, co robi, że, choćby się waliło i paliło, stanie na głowie żeby wszystko działało jak należy.
OdpowiedzUsuńI chwała mu za to ;)