Dobrze, że zdecydowałyśmy się zwiedzać z przewodnikiem. Na wiele ciekawych elementów na obrazach i zdjęciach na pewno nie zwróciłybyśmy uwagi. Polski kontekst, a więc zdjęcia artystki wykonane przez fotografki polskiego pochodzenia, a przede wszystkim wystawienie obrazów należących do Muzeum Narodowego w Warszawie oraz przypomnienie tajemniczego zniknięcia (na zawsze) obrazu Fridy Zraniony stół, po raz ostatni eksponowanego w Polsce na wystawie sztuki meksykańskiej, okazało się bardzo dobrym pomysłem. Związało eksponowane prace w całość. Chłonęłam wystawę, mając w pamięci film Frida, jak to odbiorca amator. Zdjęć nie zrobiłam wielu, chciałam się przede wszystkim napatrzeć. Pewnie to była jedyna okazja.
Niestety, nie wzięłam na wystawę ze sobą czegoś, co kupiłam już parę miesięcy temu i co miało służyć wyłącznie mojej próżności: barwnego plecaczka z wzorem nawiązującym do twórczości Fridy. A tak go oszczędzałam, żeby nie zniszczyć przed planowaną premierą na poznańskiej wystawie:) No, cóż nie poszło, plecaczek poczeka do wiosny. Od czasu do czasu zimą też na niego spojrzę, zrobi się kolorowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz